• DZIECKO IDZIE DO PRZEDSZKOLA

        Malec musi być emocjonalnie gotowy do pójścia do przedszkola, decyduje o tym zdolność do nawiązywania kontaktów społecznych oraz umiejętność samodzielnego załatwia swoich potrzeb. Zanim poślemy dziecko do przedszkola, zachęcajmy je do zabawy z innymi dziećmi. W ten sposób malec nauczy się współpracować z rówieśnikami oraz dzielić się z nimi zabawkami. Poza tym przekona się, że potrafi na dłużej zostać bez mamy i szybciej przyzwyczai się do kilkugodzinnej rozłąki z rodzicami. Dziecko stanie się bardziej samodzielne.

        Umiejętności, które dziecko musi posiąść, zanim pójdzie do przedszkola:

        • samodzielne załatwianie swoich potrzeb fizjologicznych,
        • samodzielne mycie rąk,
        • używanie naczyń, takich jak kubek, talerzyk, łyżeczka,
        • samodzielne zdejmowanie i zakładanie ubranek.

        Rodzice powinni porozmawiać z dzieckiem o tym, na czym polega bycie w przedszkolu, czego malec może się spodziewać.

        Warto podkreślać możliwość zabawy i poznawania nowych przyjaciół. Należy powiedzieć dziecku, że przedszkole jest czymś normalnym i każdy tam kiedyś chodził. Nie można straszyć dziecka tym miejscem. Trzeba wytłumaczyć, że w przedszkolu nie będzie rodziców, tylko pani, do której można pójść z każdym problemem.

        Warto zaangażować dziecko do przygotowań do tego ważnego wydarzenia. Dziecko powinno uczestniczyć w zakupie kapci i wyborze ubranka na pierwszy dzień. Ubranko musi być wygodne, a buciki najlepiej na rzepy. Rodzic powinien zabrać ze sobą zapasowe ubranka dla dziecka. Malec może wziąć ulubionego misia.

        Dziecko najbardziej będzie przeżywało moment pożegnania z rodzicem, nie wolno przedłużać tej chwili. Nawet, jeśli malec zacznie płakać czy krzyczeć, trzeba pozostawić go pod opieką nauczycielki.

        W pierwszym okresie chodzenia do przedszkola można zabierać dziecko po 3-4 godzinach pobytu w placówce. Rodzice nie powinni się spóźniać po odbiór dziecka, aby nie stresować pociechy. Okres adaptacyjny trwa zazwyczaj kilka tygodni. W tym czasie udaje się pokonać pewne problemy, jak niechęć do leżakowania czy jedzenia drugiego śniadania.

        Proces adaptacyjny u każdego dziecka może przebiegać inaczej. Niektóre pociechy pierwszego dnia zawiązują przyjaźnie na całe życie, a inne miesiącami stoją na uboczu.

        Kilka rad dla Rodziców:

        1. Nie przygotowujesz dziecka do zmian

        Dziecko, które idzie do przedszkola po raz pierwszy, musi odpowiednio wcześnie wiedzieć, jakie zmiany szykują się w jego życiu. Aby przygotować dziecko do nowego, bardziej samodzielnego życia, należy z nim na ten temat rozmawiać i uświadomić mu, że taka jest kolej rzeczy.

        2. Płaczesz w obecności dziecka

        Widok łez na policzku rodzica na pewno maluchowi nie pomoże. Pamiętaj, że jesteś dorosłą, emocjonalnie dojrzałą osobą, która powinna potrafić panować nad swoimi emocjamiUtrata kontroli nad emocjami to jeden z najgorszych błędów wychowawczych rodziców. Widząc Twój niepokój zdenerwowane dziecko stresuje się jeszcze bardziej. Jeśli już koniecznie musisz się rozpłakać ze wzruszenia, zrób to po tym, jak Twoje dziecko przekroczy próg przedszkola.

        3. Odwracasz się na dźwięk płaczu dziecka

        Kiedy już zaprowadziłeś swoją pociechę do placówki oświatowej, pomogłeś odnaleźć szatnię i odpowiednią salę, czas odejść. I w tym momencie czai się na Ciebie pułapka. Kierujesz się ku wyjściu, a do Twoich uszu dochodzi znajomy płacz. Mimo silnego instynktu staraj się jednak nie odwracać.

        Pamiętaj, że nie oddajesz dziecka w ręce byle kogo, ale pozostawiasz je pod opieką wyszkolonego personelu, który doskonale wie, jak uspokoić maluchy w takim przypadku. Większość dzieci przestaje płakać już po kilku minutach. Zaczynają poznawać rówieśników, bawią się i uczą.

        4. Spacerujesz po przedszkolu

        Kiedy odprowadzisz dziecko do przedszkola, jak najszybciej stamtąd wyjdź! Unikaj przechadzania się po salach i korytarzach pod pretekstem zobaczenia, jak radzą sobie inne dzieci oraz jak wygląda nauka w tej placówce.

        Niektórzy z rodziców starają się podejrzeć, jak zachowuje się ich pociecha, kiedy nie ma ich w pobliżu. Takie zachowanie, bez wątpienia, nie jest wskazane.

        Kiedy dziecko ponownie Cię zobaczy, na pewno będzie chciało z Tobą wyjść. Uświadom sobie, jak działa umysł dziecka. Zostawiasz je, żegnacie się, maluszek akceptuje, że musi zostać w przedszkolu, a tu po chwili znów widzi Twoją twarz. Takie zachowanie tylko utrudnia proces adaptacyjny.

        5. Odchodzisz bez pożegnania

        Bez wątpienia pożegnanie jest kluczowym punktem pierwszych dni Twojej pociechy w przedszkolu. Bądź przygotowany na to, że dziecko będzie robiło smutną minę, prosiło Cię, żebyś nie zostawiał go samego, a może nawet i wpadnie w histeryczny płacz.

        W takich sytuacjach rodzice stosują rozmaite techniki. Wielu z nich postanawia odejść ukradkiem – tak, aby dziecko nie zauważyło, że wychodzą. Zdaniem specjalistów takie zachowanie nie jest jednak wskazane. Wręcz przeciwnie – może wywołać u dziecka poczucie bycia porzuconym.

        Najlepszym wyjściem jest pożegnać się z dzieckiem, dać mu buziaka, powiedzieć, że je kochasz i życzyć mu powodzenia. Zapewnij także, że po skończonych zajęciach przyjdziesz je odebrać. Krótko: przytulenie, buziak i „na razie”. Staraj się nie grać w uciekanie i potajemne znikanie.

        6. Nadmiernie wydłużasz pożegnanie

        Ani wyjście ukradkiem, ani zbyt długie pożegnania nie wpływają dobrze na psychikę dziecka. Kolejny raz podkreślamy – pożegnanie powinno być krótkie!

        Nie obiecuj też mu, że zostaniesz dłużej, bo to nieprawda. Ponadto swoją obecnością możesz negatywnie wpłynąć na dzieci, które już się uspokoiły po rozstaniu z rodzicami. Odchodząc szybko, pomożesz nie tylko dzieciakom, ale także ułatwisz pracę wychowawczyni.

        7. Karcisz dziecko za to, że płacze albo porównujesz je z rówieśnikami

        To naturalne, że kiedy dziecko idzie do przedszkola pierwszy raz, odczuwa niepokój. Pamiętaj, że sam fakt rozłąki z Tobą i konieczność zmierzenia się z zupełnie nową sytuacją społeczną jest dla niego wielkim źródłem stresu.

        Myślisz, że w takiej sytuacji karcenie i porównywanie go do innych dzieci coś pomoże? Absolutnie! A nawet bardzo zaszkodzi. Zamiast upominać malucha, że się marze i wytykać mu, że inne dzieci zachowują się normalnie, wesprzyj go i zmotywuj do stawienia czoła tej nowej sytuacji.

        Przecież każde dziecko jest inne i inaczej reaguje na zmiany. Proces adaptacyjny u każdego malucha przebiega osobliwie. Bądź cierpliwy i wspieraj pociechę tak długo, jak okaże się to konieczne. Kiedy widzisz, że ma łzy w oczach, znajdź sposób na polepszenie mu humoru!

         

        POWODZENIA!!!!!

         


         

        Co może zrobić rodzic, aby pomóc dziecku w trudnym procesie dojrzewania emocjonalnego?

         

        1. Budować relację

        Niejednokrotnie rodzice, szczególnie mamy, zastanawiają się, dlaczego to właśnie przy nich dzieci mają największe wybuchy złości, histerii, a czasem agresji. To nic innego jak objaw bezpiecznej relacji. Psychologowie stworzyli pojęcie „ufnego przywiązania”, czyli takiej relacji dorosłego z dziećmi, aby stał się on dla nich „bezpieczną bazą”. Rodzice reagujący na płacz dziecka, poświęcający mu uwagę, ale i obserwujący jego intencję i poznający jego wewnętrzny świat, traktując go jako osobną istotę – z troską i miłością, powodują, że czuje się ono „godne miłości i uwagi”, dorasta w przekonaniu, że może liczyć na innych oraz prosić o pomoc. W przyszłości wpływa to na większą odporność psychiczną, gdyż ufna relacja dziecka z dorosłym stymuluje rozwój płatów przedczołowych

         

        2. Spojrzeć na siebie krytycznym okiem

        Dzieci uczą się w dużej mierze przez przykład, dlatego warto przyglądnąć się własnym reakcjom na stresujące sytuacje. Czy trzaskamy drzwiami? Podnosimy głos? Jeśli tak, możemy mieć pewność, że podobne działania zaobserwujemy u naszej latorośli.

        Dodatkowo warto zdać sobie sprawę, że pierwsze próby radzenia sobie z emocjami u dziecka są silnie zależne od emocjonalnych reakcji dorosłego. Dobrze, gdy ten przejmuje emocje dziecka i pomaga mu je załagodzić. To właśnie od reakcji opiekuna, szczególnie na wczesnym etapie życia (niemowlęctwo, małe dziecko) zależy, jak dalej potoczy się emocjonalny wybuch: czy zostanie opanowany, czy podsycony równie emocjonalną reakcją dorosłego.
        Nie chodzi tu absolutnie o nieokazywanie emocji. To niemożliwe i grozi niekontrolowanym wybuchem. Jednak świadomi swoich słabości możemy szukać takich rozwiązań, które pokażą naszym dzieciom, jak przeżywać nawet bardzo trudne sytuacje, nie raniąc innych.

        3. Reagować w zależności od sytuacji

        Agresywne zachowania dziecka zdecydowanie wymagają konkretnej reakcji dorosłego. Nie zgadzamy się na bicie, kopanie i gryzienie. Ważne, aby komunikat był krótki, ale stanowczy. Dzieci mocno reagują na bodźce niewerbalne. Powiedziane słodkim tonem „nie” może zostać zrozumiane opacznie i nie przynieść efektu. W zależności od sytuacji reakcje bywają różne. Nawet porozumienie bez przemocy (NVC) dopuszcza tak zwane obronne użycie siły. Bo gdy maluch wybiega na ulicę, nie ma czasu na empatyczne rozumienie jego potrzeb i dyskutowanie o słuszności takiego posunięcia. Podobnie, gdy zdenerwowany kopie czy bije inne dziecko lub dorosłego. Zatrzymanie ręki czy nogi to nie przemoc, ale brak zgody na zadawanie bólu innemu człowiekowi, wraz z jasnym komunikatem niezgody na takie zachowanie. Często dyskusja w takim momencie nie jest możliwa, pozostanie zatem nazwanie emocji (np. „Jesteś zezłoszczony, bo… lecz nie możesz krzywdzić innej osoby”).

        Już od najmłodszych lat można z uważnością wykrywać stresory, które powodują trudne emocje u naszego dziecka. Ich odkrycie, poznanie i odpowiednie reagowanie na ich obecność są kluczem do osiągnięcia samoregulacji, pomagającej w dobrym funkcjonowaniu przez całe życie, nie tylko w dzieciństwie.

        4. Nazywać emocje

        Tu znów wracamy do faktu, iż łatwiej nam jest towarzyszyć dzieciom w rozwoju motorycznym i poznawczym niż emocjonalnym. W zabawach nazywamy części ciała, uczymy nazw kolejnych przedmiotów, naśladujemy dźwięki wydawane przez zwierzątka czy uczymy posługiwania się nożem i widelcem. Często zapominamy jednak, jak ważna jest umiejętność nazywania emocji. Dzięki wsparciu dorosłego dziecko uczy się określać, a co za tym idzie – prawidłowo reagować na ogarniające je fale emocji. Bo emocje nie są ani dobre, ani złe. Po prostu są. A nazywanie ich pomaga w dobraniu odpowiedniej strategii rozładowania ich i radzenia sobie w trudnych sytuacjach.

        5. Zadbać o aktywność fizyczną

        Swobodna zabawa i nieskrępowana aktywność fizyczna to narzędzia pomagające w pracy z emocjami. Podobnie jest przecież u dorosłych – aktywność fizyczna pomaga w walce ze stresem i wydziela zbawienne endorfiny. U dzieciaków do rozładowania emocji przydają się też tak zwane siłowanki: bitwy na poduszki, przepychanki, wspólne harce i tańce itp.

        6. Zadbać o siebie

        Cierpliwość i wydajność rodzica mają swoje granice. Bo choć kocha on swoje dziecko na śmierć i życie, to czasem granice wytrzymałości wydają się być niebezpiecznie blisko. Wspieranie dziecka w rozwoju emocjonalnym bywa bardzo wyczerpujące. Dlatego tak ważne jest zadbanie o siebie, co przy okazji jest dobrym przykładem dla malucha, że o siebie, swój komfort, swoje zdrowie i regenerację należy dbać. Warto czasem znaleźć zmiennika, choćby na chwilę, aby złapać oddech i naładować akumulatory. Dobrze jest mieć swoje strategie na trudne emocje, swoim przykładem pokazać dzieciom, jak sobie z nimi radzić, nie krzywdząc innych.

        7. Edukować siebie i najbliższych

        Dziś tak dużo wiemy już o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu i etapach jego rozwoju, że naprawdę nie trzeba iść utartymi ścieżkami poprzednich pokoleń. Nie dajmy się złapać na haczyk „grzecznych” dzieci, które tresowane różnymi metodami, często przemocowymi, dopasowywały się do oczekiwań dorosłych. Dziś już wiemy, jak budować silną, dobrą i ufną więź. I choć podążanie za potrzebami i fizjologią rozwoju nie zawsze jest łatwą ścieżką, to jednak warto nią podążać, mimo iż zwrot z tej inwestycji może nie nadejść natychmiast, tu i teraz.

        Zmiana w podejściu do wychowywania dzieci w ostatnich dziesięcioleciach jest bardzo zauważalna. Obecnie rodzice stawiają bardzo mocny nacisk na harmonijny rozwój, zgodny z naturalnym tempem. Teraz wiemy, że dojrzewanie do przeżywania emocji to proces fizjologiczny, wymagający czasu i troski. Choć nie zawsze takie podejście spotyka się ze zrozumieniem otoczenia – warto! Bo dziecko to drugi człowiek, a nie miniatura dorosłego, uczy się, a nauka to proces, w którym warto mieć cierpliwego i wyrozumiałego towarzysza.


        Przedstawiam Państwu ciekawe materiały i ćwiczenia dotyczące emocji do pracy z dziećmi w czasie pozostawania w domu w trudnym okresie walki z koronawirusem.
         
        1.  
        Link do komiksu dla dzieci o koronawirusie
         
         
        2.
        Bajka Terapeutyczna na temat radzenia sobie ze złością (wraz z ćwiczeniami).
         
        „Wspaniały potwór Mateusza”
         
        Mateusz miał wspaniałego Potwora. Potwór pojawiał się zawsze wtedy, gdy chciał tego Mateusz. Jeżeli Mateusz nie dostawał tego, co chciał, lub dostawał to, czego nie chciał...
        Jeżeli przyjaciele Mateusza nie chcieli bawić się z nim lub nie chcieli bawić się w to, w co on chciał... Jeżeli rodzice Mateusza mówili mu, co ma robić, lub nie mówili mu, co ma robić... Wtedy Wspaniały Potwór Mateusza wychodził na zewnątrz...
         
        Potwór Mateusza był naprawdę przerażający. Miał czerwoną, warczącą twarz, z dużymi ostrymi zębami. Głos grzmiący i wrzeszczący. Tupał i kopał nogami. Potwór Mateusza ranił każdego, kogo zobaczył.
        Czy możesz zgadnąć, jak czuł się Mateusz, gdy jego potwór wychodził na zewnątrz? On czuł złość.
        Jak sądzisz, co myśleli rodzice o potworze Mateusza? Myślisz, że się im podobał? 
        Rodzice Mateusza byli bardzo źli na Potwora, ponieważ był on bardzo głośny i nieposłuszny. Uważali, że Mateusz powinien go lepiej pilnować i karali go za każdym razem, gdy pozwalał Potworowi wyjść. Przyjaciele Mateusza byli smutni i bali się, gdy potwór wychodził na zewnątrz w przedszkolu i mówili: „To bardzo źle, że Mateusz pozwala tak hałasować Potwo- rowi przez cały czas – myśleli – On byłby fajniejszym kolegą i lubilibyśmy go – gdyby nie to”. Myśleli także – „Trudno nam bawić się w grupie, w której jest Potwór”. Dlatego też pani kazała mu siedzieć na krzesełku przemyśleń zawsze wtedy, gdy zabierał Potwora do przedszkola.
        Mateusz zaczynał być zmęczony obecnością Potwora. Mówił do nie- go: „Nie spełniasz swojego zadania, gdy jesteś na zewnątrz. Nie pomagasz mi dostać tego, czego chcę i nie jesteś już tak wspaniały”.
        „To nie moja wina – powiedział Potwór – tylko twoja. Za każdym razem, gdy mówisz sobie te słowa...
         
          „Jest okropnie”
        „Nie mogę tego znieść”
        „Muszę postawić na swoim”
        ... wtedy ja się pojawiam. Tak już jest...
        „Dobrze – powiedział Mateusz – To znaczy, że jeśli nie powiem tych słów, to ty nie wyjdziesz na zewnątrz?”.
        „No prawie – powiedział Potwór – To nie jest takie całkiem proste. Lepiej byłoby gdybyś zmienił swoje myślenie niż tylko słowa... i robił tak na co dzień”
        „Dlaczego mi to mówisz?” – zapytał Mateusz podejrzliwie.
        „Ponieważ zmęczyłem się już tym wiecznym wychodzeniem na zewnątrz. Mówisz te słowa cały czas. A ja wciąż muszę przychodzić i wychodzić. To takie wyczerpujące. Chciałbym mieć trochę wakacji i poleżeć gdzieś na plaży”.
        „Och!” – powiedział Mateusz – „Dobrze. Postaram się myśleć inaczej i zobaczę jak to działa”.
        Więc kiedy rzeczy nie idą po myśli Mateusza, wtedy ciężko pracuje nad zmianą tych słów i myślenia, aby wszystko układało się dobrze.
        On zmienił „TO OKROPNE” na „TO BARDZO ŹLE”.
        On zmienił „NIE MOGĘ TEGO ZNIEŚĆ” na „Ja nie LUBIĘ tego, ale mogę to ZNIEŚĆ”.
        On zmienił „NIE MOGĘ dostać tego, czego chcę” na „Ja WOLAŁBYM mieć to, kiedy chcę, ale nie muszę tego mieć od zaraz”.
        A także to „Moi przyjaciele są STRASZNYMI, ZŁYMI LUDŹMI, bo nie dają mi tego, co chcę. Powinni być ukarani”. Na „NIE ZAWSZE PODOBA MI SIĘ ICH ZACHOWANIE, ale są tylko ludźmi i mogą mieć swoje złe zachowania i mimo to mogą być wciąż dobrymi przyjaciółmi”.
        A co zrobić, jak zmiana myślenia nie pomaga? Oto ćwiczenia na skierowanie Potwora w bezpieczne miejsce, jak już wyjdzie.
        – ćwiczenie z napełnianiem się złością – robienie bardzo groźnej miny (to tak jakbyśmy byli balonikami, które napełniają się złością, a potem trzeba tę całą złość wyrzucić z siebie spojrzeniem albo wydmu- chać powietrze ustami);
        – gniecenie kulek z gazet;
        – targanie gazet;
        – uwaga bomba! – rzucanie czerwonej kulki w powietrze z okrzykiem;
        – lekki jak piórko – ma służyć relaksacji-Dzieci na siedząco wyobrażają sobie, że stają się tak lekkie, aż zaczynają unosić się nad ziemią, a potem stają się tak ciężkie, jak kamień;
        – ściana – odpychanie ściany w wyobraźni (silne koncentrowanie się); 
        – dziura w suficie – rzucanie gniewnych spojrzeń w sufit.
        Potwór Mateusza wychodził coraz rzadziej i rzadziej.
        Jak sądzisz, co pomyśleli o tej zmianie rodzice Mateusza? A co jego przyjaciele i pani w przedszkolu? 
        Rodzice Mateusza rzadziej się na niego złościli i rzadziej też go karali. Przyjaciele Mateusza nigdy więcej się go nie bali i częściej się z nim bawili. Panie w przedszkolu były bardziej szczęśliwe, mniej zaniepokojone i nie kazały mu już siadać na krzesełku przemyśleń.
        „Czuję się teraz mniej szalony, a dostaję więcej z tego, co chcę” –
        powiedział Mateusz.
        „Jestem bardziej zadowolony i nauczyłem się jak powstrzymywać potwora przed wychodzeniem na zewnątrz”.
        Mateusz ćwiczył swoje nowe myślenie. Nie zawsze się to udawało,
        ale było coraz lepiej. Potwór rzadziej wychodził na zewnątrz. A kiedy wychodził, był już mniej straszny niż poprzednio.
         
        Omówienie po przeczytaniu bajki:
         
        A jakie są wasze słowa, które powodują, że Potwór się pojawia? – dzieci wymieniają (zapisujemy po jednej stronie kartki)
         
        Dzieci razem z rodzicami zamieniają swoje słowa tak jak Mateusz i zapisują po drugiej stronie kartki
         
        Życzę udanych ćwiczeń 

        DROGA DO DOJRZAŁOŚCI SZKOLNEJ - Zebranie_z_rodzicami-_multimedia.ppsx


        Dziecko naśladuje emocje

        Ta ogromna odpowiedzialność wymaga od dorosłego przyjrzenia się swoim własnym  zachowaniom, myślom i sposobom radzenia sobie w sytuacjach stresowych. Od jakości naszego postępowania w dużym stopniu zależy jakość reakcji dziecka. Jeśli zatem chcemy, by umiało radzić sobie z trudnymi emocjami, warto samemu takie umiejętności posiadać. Oczekiwanie od dziecka, że się uspokoi, gdy my jesteśmy zdenerwowani, jest z góry skazane na porażkę.

        Wynika to z dwóch zasadniczych przyczyn: 

        • Emocje są zaraźliwe, zwłaszcza pomiędzy osobami, które są ze sobą blisko. Odpowiada za to tzw. rezonans limbiczny polegający na tym, że struktury w mózgu związane z emocjami reagują na siebie podobnym stanem pobudzenia (w sensie pozytywnym i negatywnym). Przykładowo, gdy ktoś zwraca się do nas podniesionym tonem, mamy ochotę natychmiast odpowiedzieć mu w ten sam sposób. Dlatego, gdy w zdenerwowaniu i irytacji mówimy do dziecka „uspokój się”, „nie zachowuj się tak”, „przestań płakać”, efekt jest odwrotny do zamierzonego. Dziecko zamiast się uspokoić, potęguje emocjonalną reakcję. Jego niedojrzały jeszcze mózg jest we władaniu prymitywnych uczuć, wzmacnianych naszym niepokojem. 
        • Dzieci są doskonałymi obserwatorami i uczą się poprzez naśladowanie. Mając do wyboru wzięcie przykładu z zachowania lub komunikatu słownego, wybiorą to pierwsze. Na nic zdadzą się zatem logiczne tłumaczenia na temat tego, co warto robić w sytuacji stresowej, jeśli nasze słowa nie będą poparte czynami. Wiąże się to ponownie z budową mózgu. Po pierwsze – racjonalne argumenty odczytywane są przez korę przedczołową, która w chwilach silnych emocji jest wyłączona. Dodatkowo, u dzieci ta struktura mózgu wykształca się stopniowo, wraz z wiekiem. Mając tę wiedzę, łatwiej jest zrozumieć, dlaczego nasze tłumaczenia często spotykają się z brakiem reakcji ze strony dziecka. Po drugie, dzieci są niezwykle wrażliwe na emocje dorosłych. Prawie niemożliwe jest oszukać dziecko, jeśli rodzic czuje smutek, złość, boi się. (1) Dziecko zlekceważy nasze słowne zapewnienia, ponieważ zmysłowo odbiera zupełnie inny komunikat.

        Wszystko zaczyna się od dbania o siebie

        Zatem to, w jaki sposób reagujemy na emocje swoje i dziecka, ma kluczowe znaczenie. Warto przyjrzeć się własnym mechanizmom samoregulacji i zastanowić się, co jeszcze mogę zrobić, żeby być dla siebie wsparciem i tym samym dać dziecku dobry przykład. Pochylając się nad tym zagadnieniem, róbmy to z życzliwością do siebie samych. Bez oceniania, obwiniania i wypominania sobie, co zrobiliśmy niewłaściwie. Świadome zarządzanie własnym potencjałem emocjonalnym to praca na całe życie.

        Pełna wzlotów i upadków, oparta na metodzie prób i błędów. Rozpamiętywanie sytuacji, w których daliśmy się ponieść emocjom, nie jest budujące. Lepiej swoją energię spożytkować, szukając odpowiedzi na takie pytania, jak: „co najczęściej sprawia, że tracę panowanie nad sobą?”, „jakie potrzeby kryją się za tym zachowaniem?”, „co mogę zrobić, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła?”

        Jeśli czujemy, że nie radzimy sobie z własnymi emocjami i myślami, poszukajmy wsparcia: czy to wśród najbliższych, czy u specjalisty. Często sama możliwość rozmowy z kimś życzliwym wystarcza, by znaleźć rozwiązanie i nabrać zdrowego dystansu.

        Troszcząc się o własne emocje, odkrywamy, że mechanizmy, które kryją się za różnymi reakcjami, nie są takie oczywiste, jakby się mogło wydawać. To poszerza perspektywę, uczy wyrozumiałości dla siebie i innych. Rozwija empatię, która pomaga łagodniej i w pełnym zrozumieniu spojrzeć na ludzkie zachowania. Oducza bezmyślnego, krzywdzącego etykietowania w stylu: „to mazgaj”, „płacze, bo chce mną manipulować”, „złoszczę się, bo jestem beznadziejna”. Dbanie o siebie na poziomie uczuć pomaga w byciu lepszym człowiekiem i lepszym rodzicem. Jak zatem wykorzystać wiedzę, zdobywaną podczas pracy nad sobą, żeby skutecznie wspierać dziecko w regulacji emocji?

        Być emocjonalnie dostępnym 

        Przede wszystkim uczestnicząc w życiu dziecka i traktując jego problemy z należytą uwagą. Życiem naszych dzieci często nie jesteśmy zaciekawieni. Uważamy ich sprawy za błahe, w odróżnieniu od naszych „poważnych”, które dzieją się, np. w biurze. (2) To, co nam wydaje się mało istotne, dla dziecka może być w danym momencie „najważniejsze na świecie”. Tylko poprzez zaangażowanie w relację z dzieckiem jesteśmy w stanie właściwie reagować i nie umniejszać jego problemów.

        Wspieranie go w radzeniu sobie z emocjami, to na podstawowym poziomie po prostu świadome bycie obok: uważne słuchanie, otwartość, chęć bliższego poznania malucha, rozmowa. To także akceptacja dziecka niezależnie od jego zachowania, czyli wsparcie nawet w tych najtrudniejszych momentach gdy, np. w wielkiej złości mówi nam, że nas nienawidzi. Zamiast brać te słowa do siebie, warto zajrzeć głębiej i poszukać potrzeby, która kryje się za tym komunikatem. W takim przypadku emocjonalna dostępność dorosłego to chęć dotarcia do sedna problemu i zakomunikowanie dziecku, że jest słyszane i jego emocje są dla nas ważne. Można wtedy powiedzieć chociażby: „rozumiem, w porządku”, „słyszę Cię, w porządku”. Zachowując własny spokój, poczekać, aż dziecko również się uspokoi. Być gotowym do dalszej rozmowy, nie uciekać przed nią, nie obrażać się. W ten sposób można wspólnie wypracować sposoby na radzenie sobie z trudnymi emocjami. Taka postawa daje dziecku poczucie bezpieczeństwa i buduje wzajemne zaufanie. Dziecko, które jest przez swoich rodziców troskliwie traktowane i otrzymuje od nich emocjonalną dostępność i wystarczająco dobrą opiekę, wykształca sobie w końcu wewnętrznego opiekuna, z którego może skorzystać, gdy rodziców nie ma w pobliżu. Może ono poradzić sobie ze swoimi emocjami samodzielnie, ale kiedy się spotykają, często dziecko potrzebuje podzielić się z opiekunem wszystkim, co zdarzyło mu się w trakcie rozstania.(3) 

        Nazywać emocje po imieniu 

        Rozmawiając z dzieckiem o emocjach, dajemy mu szansę na zrozumienie tego, co mu się przytrafia. Często bywa bowiem tak, że maluch nie rozumie, co się z nim dzieje: doświadczanie emocji nie jest przecież świadomą decyzją. Warto w rozmowach, nawet z najmłodszymi dziećmi, nazywać konkretne uczucia (np. złość, radość, gniew, zaskoczenie, strach). Pomocne mogą być również pytania typu: „jaki kolor ma złość?”, „jaki kształt ma miłość?”, „gdzie w ciele czujesz szczęście?”, „jak wygląda osoba, która jest smutna?”, „jak się zachowuje ktoś zezłoszczony?”, „jaka pogoda panuje w twoim sercu, gdy jesteś szczęśliwy?”. W ten sposób tworzymy prywatny język do wspólnych rozmów. Gdy dziecko opowie nam, że jak jest smutne, w jego sercu pada deszcz, a szczęście jest żółte i słoneczne, to kiedy następnym razem będziemy chcieli wiedzieć, jak się czuje, możemy zapytać: „jaką masz dziś pogodę w sobie?”. Ten sposób działa też w drugą stronę. Warto opowiadać dziecku o swoich emocjach i przeżyciach. Zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych, ponieważ jedne i drugie są nieodłącznym elementem życia. Dorosły, który otwarcie rozmawia o uczuciach, daje dziecku komunikat, że mówienie o nich jest dobre i nie trzeba się ich wstydzić ani udawać, że nie istnieją. Maluch rozumie również, że nie tylko on ma gorsze dni, że dorośli także bywają smutni, zezłoszczeni, a przy tym mają swoje sposoby na uporanie się z tym. 

        Pobawmy się w spokój 

        Nie ma sprawdzonej recepty na samoregulację. Sposoby, które mogą odpowiadać jednej osobie, okazują się bezskuteczne dla kogoś innego. Dlatego tak ważne jest poszukiwanie rozwiązań szytych na własną miarę. Dorośli mają o tyle łatwiej, że mogą sięgnąć po specjalistyczne poradniki, pójść na relaksujące zajęcia jogi, medytacji, czy zregenerować się, wykonując swoją ulubioną czynność (np. jeżdżąc na rowerze, pracując w ogródku, spacerując, biorąc długą kąpiel, spotykając się z przyjaciółmi, korzystając z masażu, czytając dobrą książkę, ucinając sobie drzemkę, delektując się smacznym posiłkiem czy spędzając czas na lenieniu się). Sami jesteśmy w stanie poszukać najlepszego sposobu na walkę ze stresem. Dzieci natomiast potrzebują w tym procesie naszego wsparcia. Poza emocjonalną obecnością i rozmowami o uczuciach, warto zatem pokazywać dziecku różne metody wyciszania się, uspokajania umysłu, regeneracji. Najlepszym sposobem na to jest wspólna zabawa. Oto kilka propozycji:

        Oddech

        • wyciągamy dłoń przed siebie i wyobrażamy sobie, że każdy palec to zapalona świeczka na torcie urodzinowym, musimy długimi wydechami zdmuchnąć je po kolei, gdy świeczka zgaśnie, zwijamy paluszek, aż ostatecznie złożymy dłoń w pięść, 
        • wspólne zdmuchujemy dmuchawce na łące albo w parku,
        • poruszamy oddechem liście, trawy, piórka.

        Po wykonaniu ćwiczenia można z dzieckiem porozmawiać o jego odczuciach: „jak ci się podobało?”, „co czujesz w ciele, gdy oddychasz głęboko?’’, „jak myślisz, czy oddech może ci pomóc, gdy się boisz?”. Warto też wytłumaczyć dziecku, że takie głębokie oddychanie jest pomocne, gdy czuje się źle, czymś się martwi, niepokoi, złości lub nie może zasnąć. Bardziej zaawansowaną metodą na ukojenie nerwów (do wspólnej zabawy ze starszymi dziećmi, w wieku od siedmiu lat) jest zlokalizowanie danej emocji w ciele (np. złości w brzuchu) i skierowanie tam swojej uwagi, a następnie spokojne, głębokie oddychanie. 

        Dotyk 

        Kontakt fizyczny jest bardzo skutecznym sposobem wspierania dziecka przeżywającego silne emocje. (…) Małym dzieciom pomaga kontakt skóra do skóry, nawet poprzez potrzymanie za rękę, czy przyłożenie dłoni do twarzy, a także delikatne kołysanie. Czasem może to być dość energiczny uścisk lub zamknięcie dziecka w objęciach. (4) Należy jednak przy tym pamiętać, że aby wesprzeć dziecko dotykiem, po pierwsze musi ono wyrazić na to zgodę, więc jeśli nas odpycha, krzyczy „zostaw mnie, nie dotykaj”, to rezygnujemy z tej formy wsparcia. Po drugie, sami musimy być spokojni, rozluźnieni, by tym spokojem zarazić dziecko. Są też dzieci, które nie lubią przytulania (wynikać to może ze specyficznej wrażliwości na dotyk) i to też należy uszanować. 

        Jeśli chcemy, żeby dziecko wiedziało, że może w trudnych chwilach szukać u nas wsparcia poprzez przytulenie się, można sięgnąć po zabawy, które z takim dotykiem oswajają, np.:

        • bitwa na poduszki,
        • turlanie się po podłodze,
        • wspólne „wygłupy” na placu zabaw,
        • zabawa w odrysowywanie kształtu rąk, nóg czy całego ciała na dużej kartce papieru albo kredą na stosownym podłożu, 
        • zajęcia z jogi dla rodziców i dzieci

        Cisza

        Wszelkiego rodzaju zabawy, w których: nasłuchujemy odgłosów natury (czy to na spacerze w parku, czy w lesie), wsłuchujemy się na minutę bądź dłużej w ciszę (leżąc wygodnie na łóżku, siedząc po turecku na poduszce), oddychamy głęboko i staramy się robić to jak najciszej, kierują uwagę dziecka właśnie na ciszę i pokazują, że brak bodźców dźwiękowych, hałasu i dokuczliwych odgłosów, pomaga w uspokojeniu się. 

        Jeśli dziecko nie chce się angażować w określoną zabawę, nie zmuszamy go do tego. W myśl zasady, że „nie wszystko dla wszystkich” szukamy rozwiązań, które są przyjemne i skuteczne właśnie dla niego. 

        Im bardziej jesteśmy zaangażowani w życie rodzinne, im bardziej jesteśmy autentyczni i nie udajemy przed dzieckiem, że trudne emocje nas nie dotyczą, im częściej jesteśmy dostępni emocjonalnie i otaczamy dziecko wsparciem, tym mocniej wspieramy je w radzeniu sobie z emocjami. W takiej przestrzeni wzajemnego zaufania i szczerości dziecko może we własnym tempie rozwijać umiejętność samoregulacji, by w przyszłości, już bez naszego wsparcia, radzić sobie ze stresem i trudnymi doświadczeniami. 

        Przypisy: 

        (1,2,3,4,) A. Stein, Dziecko z bliska. Zbuduj szczęśliwą relację, Wydawnictwo Mamania, Warszawa.


        Aneta Zychma